czwartek, 14 maja 2015

Avengers: Cas Ulrona: Recenzja

W roku 2015 fani amerykańskich superprodukcji nie mogą być zawiedzeni. Świat według hollywódzkich twórców stanie w obliczu zagłady co najmniej kilkakrotnie a chronić go będą coraz dziwniejsze indywidua. Wybuchów i katastrof na wielką skalę jest w ogóle ostatnio w kinach co niemiara ,dlatego scenarzyści muszą wymyślać coraz to nowe sztuczki, żeby zainteresować widza. Birdman przedstawił ten problem w nieco nostalgicznej otoczce. . Widzowie ciągle pragną krwi przelewanej jednak w bardzo widowiskowy sposób.

Rozwałka i pożoga wojny wypełniają kina telewizory co miesiąc w nowym wydaniiu. Kilku bohaterów zapewnia jej więcej niż jeden, dlatego najnowsza odsłona filmu na podstawie komiksów Marvela bije rekordy popularności. Po pierwszej udanej części grzechem byłoby nie nakręcić drugiej, lecz po obejrzeniu całego widowiska zadałem sobie pytanie czy trzeba było robić to w aż tak przewidywalny sposób.

Scenariusz, reżyseria, montaż.

Nie wiem dlaczego na film webie Age of Ultron ma aż tak dobrą notę. Reżysera tu właściwie nie potrzeba, gdyż wystarczy wziąć trochę z Michaela Baya i Cristofera Nolana, by złożyć porządny film akcji. Te same elementy powtarzają się w kinie o superbohaterach wielokrotnie i mam wrażenie, że konwencja już się nieco zestarzała. Ciągle jakaś bardzo zła siła burzy wielkie miasta a obrońcy ludzkości zamiast je ratować dopełniają dzieła zniszczenia.

Scenariusza w tym filmie też nie ma. Zaskoczyło mnie to, że nic mnie nie zaskoczyło. Gdybym chciał nawet napisać jakiś spoiler to nie mógłbym tego zrobić, gdyż nic się w tym filmie nie dzieje. Pierwsza część obfitowała choć w dowcipne dialogi, których jakby zabrakło w drugiej. Przez ponad dwie godziny filmu wszystkich dialogów jest ze trzy strony tekstu- co jest akurat dobre, gdyż nikt tam nie ma nic ciekawego do powiedzenia.

Wątek romantyczny został wepchnięty na siłę i jest dla mnie elementem komicznych. Warto zauważyć , iż po raz kolejny zmarginalizowano role kobiet. Niby poprawność polityczna każe je umieszczać w filmach akcji, z drugiej strony jakoś tam nie pasują. Są oczywiście dobre filmy akcji z kobietami w rolach głównych, ale w większości porywa się je, więzi lub napastuje, żeby dzielny mężczyzna mógł je ratować. Z przykrością stwierdzam, że tu jest podobnie. Czarna wdowa to postać najbardziej odstające od grupy. Nie jest przerażająca i bezwzględna jak w komiksie, ale łagodna i pełna wewnętrznych rozterek. Zabójczą to ma tylko urodę.

Na uwagę - jak zawsze przy takich produkcjach - zasługuje montaż. W tym przypadku nie zawodzi i dodaje nawet filmowi werwy. Walki są dzięki niemu dynamiczna, sceny szybkie i ani przez chwile nie można się oderwać od ekranowej jatki. Postacie skaczą, latają i wywijają kończynami bardzo widowiskowo. Niestety i tutaj nie ma sceny która zaskoczyłaby widza. Autor scenariusza widocznie oszczędzał widzom nowych doznań.

Niezniszczalni

Któż może stawić czoła nieśmiertelnym bogom? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo tak naprawdę cóż można zrobić takiemu Hulkowi? Skoro jest ktoś niezniszczalny tak jak on, znaczy to, że można z nim zrobić wszystko a i tak pozostanie wielki i silny. Pytam retorycznie twórców po co ich tam tylu. To nie trzyma się kupy. Czyż toż nie może zmienić losów świata jednym ruchem młota? Gdyby film miał odrobinę logiki to puknął by raz w ziemię i wszystkie problemy znikły by natychmiast. Wojnę pomiędzy nim a Lokim można jakoś uzasadnić, bo obaj są równi sobie. Ale tutaj sytuacja mnie nie przekonuje.

Istnieją wielkie dysproporcje możliwości między postaciami a część z nich jest dokooptowana na siłe. Czarna wdowa jest oczywiście małym przykładem, ale taki Kapitan Ameryka to już wielkie nadużycie. Człek ma tarczę i mocne mięśnie, ale inteligencją, siłą i innymi walorami wojownika ustępuje swoim partnerom. Nie wiem co on tam robi. W zamyśle twórców postacie miały się uzupełniać, ale IronMan czy Thor daliby sobie ze wszystkim radę, więc po co reszta?

Zło niewystarczająco złe.

Takim herosom trzeba naprawdę silnego przeciwnika, tymczasem Ultron to jakiś słabiak z zaburzeniami osobowości. Nie jest nieśmiertelny co go dyskwalifikuje jako wroga. W dodatku jest mało straszny i zły jak na głównego antagonistę. Ja mu nawet współczuje, bo stara się połączyć Jose Garcie Marqeza z Terminatorem, co jest momentami zabawne. Film zawiera dużo egzystencjalnych dylematów, przedstawiono je jednak dość płytko.

Widzowie ani przez chwile nie czują grozy czy napięcia. Przez dwie godziny biją się, rozwalają otoczenie i wysadzają w powietrze wielkie konstrukcje a trupów brak. Ofiar w ludziach nie ma. Gdy ktoś spada, ktoś inny go łapie. Gdy ktoś się pali, zawsze pożar zostaje ugaszony i tak dalej.

Uważam, że nowoczesne kino akcji w stylu Micheala Baya chyli się ku upatkowy. Od jakichś dwóch lat potwory wydają mi się coraz mniej potworne. Widać w ruchach animacje komputerową. Ultron i jego słudzy wyglądają sztucznie nawet jak na robory. Czasami lepsze wrażenie robiła na mnie gra Titanfall niż animacje z filmu. Hulk wygląda raz lepiej raz gożej. Wciąż ma plastikową skórę i sztuczną mimikę. Na tym filmie widać jak wiele jeszcze brakuje do fotorealizmu w kinie i grach.

Podsumowanie

Avengers: Age of Ultron to film relaksujący, który fajnie się ogląda. Nie ma fabuły, napięcia czy zwrotów akcji, ale to w końcu nie szwedzki kryminał. Autorzy dają widzom to co chcą zobaczyć czyli jatkę w której nikomu nie dzieję się krzywda. Jeżeli ktoś całkowicie wyłączy logiczne myślenie to będzie bawił się bardzo dobrze. Część druga jest gorsza od pierwszej, ale w swoim gatunku to niemal klasyka.

0 komentarze:

Prześlij komentarz